folwark prywatny

Polecam artykuł. Ta gmina to porażka...
Gatunki chronione: elita
Jak kto lubi rzewne widoczki, powinien jechać do Karwieńskich Błot, gmina Krokowa koło Gdańska. Jak najprędzej, bo niedługo z Nadmorskiego Parku Krajobrazowego zostaną nędzne resztki. A to dlatego, że elita stoi ponad prawem, a stróże prawa wiedzą, że dla dobra dygnitarzy wolno prawo ignorować.
W 1997 r. straszny hałas był wokół podwarszawskiego osiedla Eko-Sękocin. "Gazeta Wyborcza" zrobiła z tego aferę na pół Polski. Chodziło o możliwość wykupu domów ze znaczną zniżką, a poza tym osiedle stało na obszarze chronionego krajobrazu. "GW" rzuciła się na to z rozpędem, ponieważ w jednym z domów miał zamieszkać Grzegorz Kołodko. Jak ważne to było dla "GW", niech świadczy fakt, iż ukazało się około 40 artykułów na ten temat.
Sytuacja w Karwieńskich Błotach to niemal kalka tamtych zdarzeń. Tu również stoją domy na terenie parku krajobrazowego, tu również mamy do czynienia z błędnymi decyzjami wójta i również tu w tle kłębią się interesy ważnych ludzi. Nadużyciem z naszej strony byłoby stwierdzenie, że brak stanowczości władz wynika wyłącznie z tego, że zbyt wiele ważnych osób zostałoby boleśnie dotkniętych wyegzekwowaniem przepisów prawa. Ale lubimy robić nadużycia.
Samowolka
Trudno znaleźć nad morzem obszar o większych reżimach ochronnych. Nad tymi połaciami trawy czuwają: wojewódzki konserwator przyrody, wojewódzki konserwator zabytków, Zarząd Nadmorskiego Parku Krajobrazowego i miejscowy wojewoda. Słowem z nikim niekonsultowane zrobienie kupy na tym obszarze skutkować może natychmiastowym rozstrzelaniem pod zabytkowym płotem.
Na początku 1990 r. rozparcelowano tu teren na kilkaset maciupeńkich działeczek. Jako grunty rolne, ale za to z obietnicą, że szybciutko się je odrolni i zaraz będzie można stawiać tu chałupy jak dwór Artusa. No i nic z tego – w roku 1993 weszły w życie akty prawne wpisujące te tereny do ochrony konserwatorskiej i od tej pory nawet wychodka nie można tam postawić.
Nie po to jednak mnóstwo ważnych ludzi nabyło tu ziemię, żeby zwracać uwagę na przepisy prawne. Zorganizowali się w Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Właścicieli Działek oraz Zagospodarowania Terenu Karwieńskie Błota II.
Poza działaniami organizacyjnymi część właścicieli gruntów rolnych zajęła się budowaniem, co tam kto chciał. Jasne, że wszelkie obiekty stawiane na tych działkach to samowola budowlana i nie ma szansy, by budujący nie zdawali sobie z tego sprawy. Mamy podstawy, by przypuszczać, iż karmili się nadzieją, że ten stan rychło się zmieni. Nadzieją zapewne związaną z wójtem gminy Krokowa Henrykiem Doeringiem, który nastał na to stanowisko w 2002 r.
Prokurator
Wójt od czasu wyboru na stanowisko jest hobbystą zbieraczem – zbiera mianowicie doniesienia do prokuratury na siebie. Ma całkiem obfitą kolekcję. Ale jest całkiem spokojny – wszystkie są umarzane jak leci. Czy to oznacza, że wójt Henryk Doering jest otoczony przez grupę oszalałych pieniaczy? Niekoniecznie.
Weźmy na przykład doniesienie w sprawie uzależnienia wykonania czynności służbowych od otrzymania korzyści majątkowych. Mówiąc krótko, doniesienie o żądaniu łapówki. Autor doniesienia przedstawił dwóch pełnoletnich, zdrowych psychicznie świadków, z czego jeden był pracownikiem Urzędu Gminy i podwładnym wójta, więc wiedział, czym ryzykuje.
Prokurator Mirosław Przybył z Pucka odmówił wszczęcia dochodzenia, ponieważ czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego. Prokurator okręgowy, do którego się odwołano, nie zostawił suchej nitki na decyzji prokuratora Przybyła. Materiał uzyskany stanowczo niewystarczający, charakter tej sprawy wymaga rzetelnego i szczegółowego postępowania przygotowawczego (czyli takiego nie było), należy przesłuchać w charakterze świadków skarżącego, Józefa F., wójta gminy Krokowa oraz innych pracowników. Ponadto prokurator okręgowy informuje prokuratora Przybyła, że jego ocena, czym jest żądanie korzyści majątkowej, jest, jakby to delikatnie powiedzieć, niekoniecznie słuszna.
Prokurator Przybył ponownie umorzył sprawę. Pracownik Urzędu Gminy, który nie trzymał języka za zębami, poleciał na zbity pysk z roboty.
Podobnie prokuratura potraktowała kolejne doniesienia: o złamaniu przepisów ustawy o VAT, rachunkowości i podatku dochodowym w zakresie podmiotów zależnych w prowadzeniu finansów fundacji i fundacyjnej spółki oraz w sprawie uzależnienia wykonania czynności służbowych od umożliwienia przejazdu przez działkę petenta, o poświadczeniu nieprawdy przy wydawaniu zaświadczenia o przeznaczeniu gruntów (urząd wójta oświadczył, że tereny, które chce zakupić dwóch biznesmenów, nadają się pod zabudowę, co było kłamstwem). Generalnie prokurator Przybył odmawia wszczęcia postępowania niejako taśmowo.
Wójt
A pan Henryk Doering cały czas pracuje nad tym, żeby jego kolekcja doniesień na jego działalność była uzupełniana na bieżąco. I tak: wystawił użytkownikom działek na terenie parku krajobrazowego zaświadczenie o przeznaczeniu ich rolnych działek do zabudowy. Naruszył tym samym dość poważnie przepisy, bo nie miał do tego najmniejszego prawa. Próbował też zatwierdzić dokument o kierunkach zagospodarowania gminy Krokowa, w którym jakimś cudem znalazł się zapis o możliwości zabudowy terenów parku krajobrazowego. Autorzy tego dokumentu, czyli pracownia architektoniczna, nie mają pojęcia, jakim cudem tam się to znalazło, bo oni niczego podobnego nie mogli napisać. Wojewoda uchwałę Rady Gminy uchylił.
Śmietanka
Wszyscy zachodzą w głowę, skąd taka determinacja wójta, by umożliwić właścicielom działek na terenie parku krajobrazowego nieskrępowaną budowę domów. I skąd jego kompletny spokój dotyczący istotnych zarzutów wobec jego osoby? Bo przecież każdy inny urzędnik, który wzbudza takie emocje i mający jeszcze dwie sprawy w sądach, nie pobyłby na swoim stanowisku nawet miesiąca. A Henryk Doering ma się świetnie.
Odpowiedź przynosi nam lista niektórych właścicieli terenów, o które tak dzielnie walczy wójt Doering przydeptując po drodze różne przepisy prawa. Jest wśród nich zastępca prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, jest ojciec prezydenta Gdyni (też sędzia zresztą), jest sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku, jest rzecznik Prokuratury Okręgowej, jest kilku adwokatów z gdańskiej palestry, w tym jeden doradzający Kurii Gdańskiej. Są wysocy urzędnicy Urzędu Miejskiego w Gdyni, Rumi, Pucku i szef jednego z powiatowych kół SLD oraz wielu innych lokalnych prominentów. Ci ludzie są właścicielami spłachetków ziemi niewartych nic, dopóki nie stanie na nich dom albo chociaż domek letniskowy. Nie udało nam się dowiedzieć, którzy z nich nie wytrzymali i postawili jakiś budynek. Wszystkie powinny być rozebrane jako samowola budowlana.
Jeżeli jakimś cudem udałoby się zamienić chroniony prawem park krajobrazowy na ziemię budowlaną, to posiadana przez prominenta działka zyska kilkunastokrotnie na wartości. Jest więc o co walczyć. Utworzone przez nich stowarzyszenie pisze listy i pisma. Poskarżyli się nawet premierowi, więc ten szarpnął wojewodę, który musiał udowadniać, że nie da się nic zrobić nie łamiąc prawa i że Stowarzyszenie pisze nieprawdę.
* * *
Wisi mi zdechłym nietoperzem, czy na tych pięknych łąkach, podobno bardzo cennych i zabytkowych, będą hasały zające lub inne ptactwo, czy też ludzie będą nawozić to własnym gównem z dziurawych szamb. Chodzi tylko o to, że mamy do czynienia z największą w Polsce samowolą budowlaną, a działania idą w kierunku usankcjonowania tej samowoli. Bo samowola łamiąca prawo przestaje nią być, gdy jest zgodna z interesem ważnych osób.
Autor : Maciej Wiśniowski
Gatunki chronione: elita
Jak kto lubi rzewne widoczki, powinien jechać do Karwieńskich Błot, gmina Krokowa koło Gdańska. Jak najprędzej, bo niedługo z Nadmorskiego Parku Krajobrazowego zostaną nędzne resztki. A to dlatego, że elita stoi ponad prawem, a stróże prawa wiedzą, że dla dobra dygnitarzy wolno prawo ignorować.
W 1997 r. straszny hałas był wokół podwarszawskiego osiedla Eko-Sękocin. "Gazeta Wyborcza" zrobiła z tego aferę na pół Polski. Chodziło o możliwość wykupu domów ze znaczną zniżką, a poza tym osiedle stało na obszarze chronionego krajobrazu. "GW" rzuciła się na to z rozpędem, ponieważ w jednym z domów miał zamieszkać Grzegorz Kołodko. Jak ważne to było dla "GW", niech świadczy fakt, iż ukazało się około 40 artykułów na ten temat.
Sytuacja w Karwieńskich Błotach to niemal kalka tamtych zdarzeń. Tu również stoją domy na terenie parku krajobrazowego, tu również mamy do czynienia z błędnymi decyzjami wójta i również tu w tle kłębią się interesy ważnych ludzi. Nadużyciem z naszej strony byłoby stwierdzenie, że brak stanowczości władz wynika wyłącznie z tego, że zbyt wiele ważnych osób zostałoby boleśnie dotkniętych wyegzekwowaniem przepisów prawa. Ale lubimy robić nadużycia.
Samowolka
Trudno znaleźć nad morzem obszar o większych reżimach ochronnych. Nad tymi połaciami trawy czuwają: wojewódzki konserwator przyrody, wojewódzki konserwator zabytków, Zarząd Nadmorskiego Parku Krajobrazowego i miejscowy wojewoda. Słowem z nikim niekonsultowane zrobienie kupy na tym obszarze skutkować może natychmiastowym rozstrzelaniem pod zabytkowym płotem.
Na początku 1990 r. rozparcelowano tu teren na kilkaset maciupeńkich działeczek. Jako grunty rolne, ale za to z obietnicą, że szybciutko się je odrolni i zaraz będzie można stawiać tu chałupy jak dwór Artusa. No i nic z tego – w roku 1993 weszły w życie akty prawne wpisujące te tereny do ochrony konserwatorskiej i od tej pory nawet wychodka nie można tam postawić.
Nie po to jednak mnóstwo ważnych ludzi nabyło tu ziemię, żeby zwracać uwagę na przepisy prawne. Zorganizowali się w Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Właścicieli Działek oraz Zagospodarowania Terenu Karwieńskie Błota II.
Poza działaniami organizacyjnymi część właścicieli gruntów rolnych zajęła się budowaniem, co tam kto chciał. Jasne, że wszelkie obiekty stawiane na tych działkach to samowola budowlana i nie ma szansy, by budujący nie zdawali sobie z tego sprawy. Mamy podstawy, by przypuszczać, iż karmili się nadzieją, że ten stan rychło się zmieni. Nadzieją zapewne związaną z wójtem gminy Krokowa Henrykiem Doeringiem, który nastał na to stanowisko w 2002 r.
Prokurator
Wójt od czasu wyboru na stanowisko jest hobbystą zbieraczem – zbiera mianowicie doniesienia do prokuratury na siebie. Ma całkiem obfitą kolekcję. Ale jest całkiem spokojny – wszystkie są umarzane jak leci. Czy to oznacza, że wójt Henryk Doering jest otoczony przez grupę oszalałych pieniaczy? Niekoniecznie.
Weźmy na przykład doniesienie w sprawie uzależnienia wykonania czynności służbowych od otrzymania korzyści majątkowych. Mówiąc krótko, doniesienie o żądaniu łapówki. Autor doniesienia przedstawił dwóch pełnoletnich, zdrowych psychicznie świadków, z czego jeden był pracownikiem Urzędu Gminy i podwładnym wójta, więc wiedział, czym ryzykuje.
Prokurator Mirosław Przybył z Pucka odmówił wszczęcia dochodzenia, ponieważ czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego. Prokurator okręgowy, do którego się odwołano, nie zostawił suchej nitki na decyzji prokuratora Przybyła. Materiał uzyskany stanowczo niewystarczający, charakter tej sprawy wymaga rzetelnego i szczegółowego postępowania przygotowawczego (czyli takiego nie było), należy przesłuchać w charakterze świadków skarżącego, Józefa F., wójta gminy Krokowa oraz innych pracowników. Ponadto prokurator okręgowy informuje prokuratora Przybyła, że jego ocena, czym jest żądanie korzyści majątkowej, jest, jakby to delikatnie powiedzieć, niekoniecznie słuszna.
Prokurator Przybył ponownie umorzył sprawę. Pracownik Urzędu Gminy, który nie trzymał języka za zębami, poleciał na zbity pysk z roboty.
Podobnie prokuratura potraktowała kolejne doniesienia: o złamaniu przepisów ustawy o VAT, rachunkowości i podatku dochodowym w zakresie podmiotów zależnych w prowadzeniu finansów fundacji i fundacyjnej spółki oraz w sprawie uzależnienia wykonania czynności służbowych od umożliwienia przejazdu przez działkę petenta, o poświadczeniu nieprawdy przy wydawaniu zaświadczenia o przeznaczeniu gruntów (urząd wójta oświadczył, że tereny, które chce zakupić dwóch biznesmenów, nadają się pod zabudowę, co było kłamstwem). Generalnie prokurator Przybył odmawia wszczęcia postępowania niejako taśmowo.
Wójt
A pan Henryk Doering cały czas pracuje nad tym, żeby jego kolekcja doniesień na jego działalność była uzupełniana na bieżąco. I tak: wystawił użytkownikom działek na terenie parku krajobrazowego zaświadczenie o przeznaczeniu ich rolnych działek do zabudowy. Naruszył tym samym dość poważnie przepisy, bo nie miał do tego najmniejszego prawa. Próbował też zatwierdzić dokument o kierunkach zagospodarowania gminy Krokowa, w którym jakimś cudem znalazł się zapis o możliwości zabudowy terenów parku krajobrazowego. Autorzy tego dokumentu, czyli pracownia architektoniczna, nie mają pojęcia, jakim cudem tam się to znalazło, bo oni niczego podobnego nie mogli napisać. Wojewoda uchwałę Rady Gminy uchylił.
Śmietanka
Wszyscy zachodzą w głowę, skąd taka determinacja wójta, by umożliwić właścicielom działek na terenie parku krajobrazowego nieskrępowaną budowę domów. I skąd jego kompletny spokój dotyczący istotnych zarzutów wobec jego osoby? Bo przecież każdy inny urzędnik, który wzbudza takie emocje i mający jeszcze dwie sprawy w sądach, nie pobyłby na swoim stanowisku nawet miesiąca. A Henryk Doering ma się świetnie.
Odpowiedź przynosi nam lista niektórych właścicieli terenów, o które tak dzielnie walczy wójt Doering przydeptując po drodze różne przepisy prawa. Jest wśród nich zastępca prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, jest ojciec prezydenta Gdyni (też sędzia zresztą), jest sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku, jest rzecznik Prokuratury Okręgowej, jest kilku adwokatów z gdańskiej palestry, w tym jeden doradzający Kurii Gdańskiej. Są wysocy urzędnicy Urzędu Miejskiego w Gdyni, Rumi, Pucku i szef jednego z powiatowych kół SLD oraz wielu innych lokalnych prominentów. Ci ludzie są właścicielami spłachetków ziemi niewartych nic, dopóki nie stanie na nich dom albo chociaż domek letniskowy. Nie udało nam się dowiedzieć, którzy z nich nie wytrzymali i postawili jakiś budynek. Wszystkie powinny być rozebrane jako samowola budowlana.
Jeżeli jakimś cudem udałoby się zamienić chroniony prawem park krajobrazowy na ziemię budowlaną, to posiadana przez prominenta działka zyska kilkunastokrotnie na wartości. Jest więc o co walczyć. Utworzone przez nich stowarzyszenie pisze listy i pisma. Poskarżyli się nawet premierowi, więc ten szarpnął wojewodę, który musiał udowadniać, że nie da się nic zrobić nie łamiąc prawa i że Stowarzyszenie pisze nieprawdę.
* * *
Wisi mi zdechłym nietoperzem, czy na tych pięknych łąkach, podobno bardzo cennych i zabytkowych, będą hasały zające lub inne ptactwo, czy też ludzie będą nawozić to własnym gównem z dziurawych szamb. Chodzi tylko o to, że mamy do czynienia z największą w Polsce samowolą budowlaną, a działania idą w kierunku usankcjonowania tej samowoli. Bo samowola łamiąca prawo przestaje nią być, gdy jest zgodna z interesem ważnych osób.
Autor : Maciej Wiśniowski